Kończy się listopad, za chwilę będzie już grudzień. Wkrótce Wigilia i Święta. Pewnie myślisz o prezentach dla bliskich, być może niektóre już są kupione? W przedświątecznym rozgardiaszu, chcę ci zaproponować wyzwanie pod nazwą „Mój dobry rok”
Jakoś tak jest, że w każdy nowy rok wchodzimy pełni nadziei na zmianę. Kreślimy plany, podejmujemy postanowienia. A potem… im więcej czasu upłynie od 1 stycznia, tym mniej pozostaje z noworocznego zapału. W listopadzie część osób zapewne myśli – „niech już się ten rok wreszcie skończy, mam nadzieję, że nowy będzie lepszy, bo gorszy już chyba być nie może”. Oczywiście, jest to skrajna postawa, ale faktycznie znakomita większość z nas odpuszcza końcówkę starego roku, plany i zmiany odkładając na początek nowego. Listopad i grudzień kojarzą się co najwyżej z zakupami, porządkami i pluchą za oknem. Dlaczego jednak nie pójść pod prąd przekonaniom i tradycjom, dlaczego nie uczynić końcówki roku wspaniałą? Zatroszcz się więc o mijający rok i pożegnaj się z nim najlepiej, jak tylko się da. W jaki sposób? Chociażby…
wracając od dobrych wspomnień
Wygospodaruj trochę wolnego czasu, kartkę i długopis. Ile potrzebujesz tego czasu? Proponuję rozłożyć zadanie na trzy-cztery dni i poświęcić mu każdorazowo po 10-15 minut. Ważne, aby to były dni następujące po sobie, aby pozostać w procesie. Na kartce zapisuj wszystkie dobre wydarzenia, jakie miały miejsce w tym roku. Zarówno wielkie zwycięstwa, jak i małe sukcesiki. Zagraniczne podróże, awanse w pracy, ważne spotkania z ludźmi, chwile spędzone w przyrodzie czy przelotnie wymienione uśmiechy. Przypomnij sobie jak najwięcej, jestem przekonany, że odkryjesz nie mniej niż 20 sukcesów.
Gdy pierwszego dnia usiadłem do wyzwania, z trudem znalazłem pięć wydarzeń, które mogłem nazwać sukcesami. Myślałem, że nic więcej już nie mam do dodania. A jednak, dzisiaj moja lista zawiera 25 punktów i wciąż szukam kolejnych. Jak do tego doszedłem? Przeglądając zdjęcia, czytając zapiski z kalendarza, rozmawiając z ludźmi oraz dając sobie czas na przemyślenia. Moje mniemanie o mijającym roku wystrzeliło w górę….
Twój własny kod sukcesu
Proces tworzenia listy niezapomnianych wydarzeń mijającego roku jest wartością samą w sobie. Jednak poprawa nastroju, to zdecydowanie za mało. Poszukiwanie wydarzeń, które uznajesz za sukcesy, to wspaniała okazja, aby odkryć mocne strony oraz przyjrzeć się wartościom, które kierują twoim życiem.
Umieść sukcesy po lewej stronie kartki, prawą stronę zostawiając wolną. Potem obok każdego z sukcesów systematycznie wypisuj charakterystyczne dla niego cechy. U mnie wygląda to tak, jak na rysunku na początku artykułu. Gdy skończysz, przyjrzyj się swojemu dziełu. Zapewne odkryjesz, że pewne cechy się powtarzają, inne mogą cię zaskoczyć. U mnie niemal wszędzie powtarzały się kontakty z ludźmi, natomiast zaskoczeniem było odkrycie, że kiedy przestaję mówić „nie”, wtedy zaczynam dostrzegać wspaniałe okazje.
Uporządkowane według twoich kryteriów cechy związane z sukcesami utworzą coś, co nazywam „kodem szczęścia”. Zazwyczaj, nie uświadamiasz sobie, że taki kod istnieje. Dopiero, gdy uważnie przyjrzysz się najlepszym wydarzeniom mijającego roku, zaczynasz dostrzegać pewne prawidłowości. Pomyśl, jak wykorzystać swój „kod szczęścia” w mijającym roku oraz jak na jego bazie zaplanować nowy rok.
W moim kodzie szczęścia znalazła się większość podróży, szczególnie spływy kajakowe, reflacje z ludźmi, zarówno przyjaźnie, jak i przypadkowe rozmowy z zupełnie obcymi osobami, nowe doświadczenia oraz podjęcie się wyzwań, które wykraczały poza moją strefę komfortu i którym miałem z początku wielką ochotę powiedzieć „nie!”. |
Podsumowanie
Według Kena Robinsona, autora książki „Odkryj swój żywioł”, „(…) czterdzieści procent wpływu na nasz poziom szczęścia ma to, co decydujemy się robić, jak myśleć i co czuć – innymi słowy, jak się zachowujemy.” Czyli krótko mówiąc – jesteśmy szczęśliwi, gdy się za takich uważamy. Jeżeli uznajesz, że los doświadcza cię okrutnie, kolekcjonujesz w pamięci wyłącznie porażki, to będziesz czuć się osobą przegraną. Natomiast jeżeli skupisz się na najpiękniejszych wspomnieniach, masz ogromną szansę na bycie człowiekiem szczęśliwym. Jeżeli nie w pełni szczęśliwym, to szczęśliwszym niż obecnie.
To był i jest jeszcze ciągle trudny rok. Skomplikowany. Sinusoida nigdy nie była tak gęsta w moim życiu. Z rzeczy złych zdarzyły mi się te bardzo złe – śmierć mamy, znaczne pogorszenie mojego własnego zdrowia. Nie podróżowałam prawie wcale. Natomiast zdarzyło mi się tez wiele rzeczy dobrych… Rozwinęłam się jako fotografik i w nowej dziedzinie zaczęłam zdobywać uznanie. Kupiłam wymarzony aparat (yes, yes, yesss:)))) Schudłam :))). Brałam udział w fantastycznych rekonstrukcjach. Poznałam masę fajnych ludzi, pozytywnych świrów. Z rzeczy, które sa pozytywne, choć nie sa radosne – najcięższy okres choroby mamy przypadł na wakacje i mogłam sie nią bez przeszkód… Czytaj więcej »
To powiedzenie księdza Twardowskiego uwielbiam i nawet uczyniłem je moim mottem życiowym. Rzeczywiście w Twoim życiu w tym roku dominowała ewidentna sinusoida, ale musisz mieć pogodną naturę, jeżeli po śmierci mamy i własnych chorobach potrafisz cieszyć się życiem i widzieć w nim tyle dobrego 🙂
Chorobę mam jedną, ale konkretną. PBSz. Przewlekła Białaczka Szpikowa. Poza tym, że mam raka, to jestem zadziwiająco zdrową osobą 😛 :)))) Cholesterol, cukier, ciśnienie – książkowy wzorzec. 🙂 Teraz, w czasie choroby, odcinam kupony od tego, że zawsze byłam wiercipiętą oraz dbałam o zdrowe odżywianie. Chorobę można potraktować dwojako – albo się „rozchorować” – w sensie załamać, zacząć przesadnie się przejmować, zatruwać sobie i innym życie strachem i narzekaniami; można tez potraktować jako kopniak od losu, który ma nas skierować na właściwa drogę. To nie tak, że się nie boję, bo bywa, ze jest nieciekawie. To nie tak, że nie… Czytaj więcej »
No tak – jednym choroba daje kopa do życia, i ty zaliczasz się do tych osób, dla innych jest to powód do rozłożenia się na łóżku i głośnymi jękami domagania się opieki. Zdecydowanie wolę ludzi, którzy wybierają pierwszą opcję 🙂
Ja tak nie znoszę noworocznych postanowień, nie robię ich, bo myślę, że zacząć można od teraz. Już, nie trzeba czekać. Ale końcówki i sumowanie robią dobrze. Miałam trudny i dobry rok. Mocno refleksyjny i pracujący nad sobą. Bardzo mocno zwolniłam, poznałam wiele świetnych ludzi, bo zaczęłam wreszcie blogować. Odpuściłam rzeczom, ludziom, sobie. To otwiera i daje przestrzeń. Uprawiam miktopodróze w świat wokół siebie i mikrozdjęcia. Ale jest mi z tym mikro dobrze.
I bardzo, bardzo cenię Twoje ścieżki rozwoju. Są po prostu świetne.
Doceniam, bardzo doceniam, że jesteś miłośniczką ścieżek rozwoju. Postanowienia noworoczne nie są złe, ja je lubię robić, gorzej z dotrzymywaniem. Ale przez cały rok stanowią kompas, jak się gubię, to wiem do czego wracać. A potrafię się gubić często.
I cieszę się, że zaczęłaś wreszcie blogować, bo stworzyłaś miejsce, które lubię odwiedzać 🙂
Ten rok dla mnie jest bardzooo trudny. Najgorszy moment to szpital i strata….Dwie straty…Ten rok to głównie momenty smutku i niemocy ale zostając sama na polu bitwy dałam radę, poradziłam sobie.Pojawily się zmarszczki i siwe włosy ale szpital uczy tak bardzo pokory….Człowiek chce żyć,pomimo… W tym miejscu myślałam co mi wyszło,kiedy się uśmiechałam,kiedy byłam szczęśliwa. Więc pomimo,znalazłam w tym kończącym się roku i dobre wspomnienia.
Nawet jak rok jest absolutnie zły, to nigdy nie jest to 100%. Znalezienie tych momentów, kiedy się uśmiechasz, kiedy uspokajasz, tworzy fundament dla odbicia się w kierunku lepszych dni.
I właśnie takie momenty odkryłam i działam teraz z podwójną energią 😉
Świetnie, że odkryłaś 🙂 Powodzenia w działaniu 🙂