Planowanie całego roku nie jest pracą, którą potrafię wykonać w jeden dzień, nie wspominając o jednym noworocznym wieczorze. Potrzebuję całego miesiąca. Dlaczego, aż tak długo?! Po pierwsze mam zbyt dużo pomysłów i ich redukcja do dziesięciu najważniejszych jest żmudna. Po drugie każde postanowienie ubieram w model SMART oraz rozpisuję na mniejsze elementy, aby zbyt duże cele nie zniechęciły mnie do realizacji, gdy nadciągną gorsze dni. I wreszcie na sam koniec określam hierarchię celów od najmniej ważnych do najistotniejszego.
Na ten rok wybrałem cel, który wydaje się być trudny w realizacji, gdyż niełatwo opisać go modelem SMART. Jednak jest on dla mnie tak ważny, że podjąłem wyzwanie. Jaki to cel? Oto on:
„Mam nawyk zauważania wielu dobrych rzeczy, które się dzieją wokół mnie, jestem za nie wdzięczny i doceniam je w momencie, kiedy trwają”.
Dlaczego tak? Z dwóch powodów. Po pierwsze, „od zawsze” doceniam najlepsze wydarzenia dopiero z perspektywy czasu. Wzdycham wtedy z rozrzewnieniem i myślę „Ależ to był szczęśliwy okres w moim życiu, dlaczego tak mało się nim cieszyłem, dlaczego nie wykorzystałem, go w pełni?!”. Po drugie wiem, że człowieka zadowolonego z życia, od malkontenta dzieli tylko niewielka różnica, ten drugi nie dostrzega okazji oraz szans, choćby przedefilowałyby mu po palcach i krzyczały na całe gardło „Hej, tutaj jesteśmy!”. Zamierzam być człowiekiem zadowolonym.
Docenianie tego co dobre, to wspaniała umiejętność, tylko po czym poznam, że ją już posiadam? Wiadomo przecież, że cele niemierzalne, umierają najwcześniej. Co prawda, nie znalazłem satysfakcjonujących mierników, lecz odkryłem rozwiązanie pośrednie. Jakie?
Ustaliłem, że codziennie, najrzadziej raz na dwa dni, będę notował wszystko to, co dobrego wokół mnie się dzieje. Jeżeli wytrwam w postanowieniu do końca roku, to znaczy, że cel został osiągnięty. Już w grudniu kupiłem sobie ładny zeszyt, taki, który cieszy oko, gdy go otwieram. Jest poręczny, mogę go wszędzie ze sobą zabierać. Następnie ustaliłem, co będę zapisywał:
- – dobre rzeczy, nawet te najdrobniejsze, które się wydarzyły
- – wszystko to, na co czekam z radością
- – za co jestem wdzięczny i komu jestem wdzięczny
- – co dobrego wnoszą w moje życie porażki, niepowodzenia, gorsze chwile
Poświęcam na to zadanie od 5 do 15 minut. Najlepiej zawsze wykonywać je o tej samej porze. Mnie się nie udaje. Jednak najistotniejszym czynnikiem jest poczucie emocjonalnej więzi z zapisywanym wydarzeniem. W żadnym wypadku nie chodzi o mechaniczne odnotowywanie faktów! Trzeba mieć tę chwilę wyłącznie dla siebie, zatrzymać się, wyskoczyć na moment z kołowrotka spraw dnia codziennego. I tak dochodzimy do tytułowego „osobistego miejsca mocy”.
Jestem zwolennikiem dedykowania miejsc do wykonywanych zadań. Gdzie indziej pracuję, gdzie indziej oglądam filmy i surfuję po internecie, gdzie indziej czytam książki, a w jeszcze innym miejscu planuję i medytuję. Oczywiście, przestrzeń, którą mam do dyspozycji nie jest aż tak duża, nie mam szans, aby podzielić mieszkanie na kwartały specjalnego przeznaczenia. Jeżeli dwie lub więcej czynności wykonuję przy tym samym stole, to do każdej z nich zmieniam aranżację. Gdy jem posiłek, zdejmuję ze stołu laptopa i papiery robocze. Gdy zabieram się do pisania, chowam produkty spożywcze.
„Miejscem mocy” nazywam przestrzeń, gdzie planuję, gdzie krystalizują się marzenia, gdzie rodzą się najlepsze pomysły, gdzie zapisuję wszystkie radości dnia codziennego. W okresie świątecznym „miejsce mocy” wyznacza najbliższe otoczenie choinki. Gdy zaczną sypać się igły i nadchodzi czas, aby rozstać się z drzewkiem, organizuję w domu przytulny kąt, w którym dobrze się czuję i nikt mnie nie niepokoi.
A jak jest u ciebie? Masz swoje miejsce mocy? Jeżeli nie, to gdzie go poszukasz, jak je zorganizujesz?
Tez sprawilam sobie specjalny kalendarz z osobna kartka dla kazdego dnia. Wlasnie po to by notowac pomysly, spostrzezenia, grafik pracy..nie pomyslalam o tych pozytywnych spostrzezeniach – mysle, ze miejsca wystarczy;) 1. To moje pierwsze postanowienie noworoczne – pisac i porzadkowac mysli, zadania itp 2. Doprowadzic do ladu moja wiedze z niemieckiego i portugalskiego (czyli zaczac w koncu uczyc sie pilniej i uzywac tych jezykow chociaz czasami) 3. Przygotowac w koncu te letnia kolekcje koszulek wymalowanych wlasnorecznie (jedna jest juz gotowa..druga w toku…) 4. Nie upadac na duchu i dalej krecic kremy…zbierac wiedze w tej dziedzinie i do przodu 5. Nowa… Czytaj więcej »
Trzymam za Cię kciuki 🙂 Siedem, to jest dobra liczba, nie powinno być ich więcej niż dziesięć. Proponują wybrać jeden głowy, taki najważniejszy, który najwięcej znaczy, i o którym najbardziej marzysz. Jak nie będziesz miała siły, to chociaż ten jeden cel będziesz realizować. Spróbuj też ustawić mierzalność dla celów – ile koszulek będzie liczyć kolekcja, ile zrobisz miesięcznie? O jakich pomysłach chcesz mówić w pracy? Na ile chcesz znać języki (proponowałbym w początkowej fazie skupić się na jednym) I pochwal się tą pomalowaną, gotową koszulką na FB i gdzie tylko możesz, jestem bardzo ciekawy jak wygląda :-). I jak tylko… Czytaj więcej »
Cześć Dawid,
to ćwiczenie, co robisz zadano mi wiele lat temu na psychoterapii. Miałam przez tydzień zapisywać wszystkie pozytywne rzeczy, które mnie spotkały w ciągu dnia.
Postanowiłam to kontynuować trochę dłużej, może 3 tygodnie i jest to niesamowite, jak nawet po tak krótkim okresie czasu, zmieniło mi się postrzeganie świata. Mózg automatycznie zaczyna się koncentrować
na pozytywach. Polecam to ćwiczenie narzekającym znajomym, ale jakoś im się nie chce poświęcić tych 5 minut na tę pracę, więc nadal narzekają…
Powodzenia 🙂
Ja o tym ćwiczeniu przeczytałem na jakimś blogu. Od miesiąca stosuję i widzę ogromne zmiany.
Ludzie nie chcą stosować, ponieważ uważają, że coś tak niewielkiego nie może przecież zmienić życia. Być może też nie są konsekwentni i wytrwali – aby osiągnąć trwałe efekty, to trzeba minimum trzy miesiące stosować, a najlepiej przez rok…