W najważniejszych momentach mojego życia, takich, o których mógłbym powiedzieć „od teraz jestem innym człowiekiem” towarzyszyły mi książki rozwojowe. Planowałem przygotować zestawienie dziesięciu lektur, które odegrały ważną rolę w moim rozwoju osobistym, lecz… okazało się, że znakomita większość się zestarzała lub po prostu z nich „wyrosłem”. One były ważne kiedyś, teraz nie budzą większych emocji.
Jednak pozostały trzy książki rozwojowe, które mimo upływu lat nadal z przyjemnością czytam, ciągle mają mi coś ważnego do przekazania, nieustannie się z nich uczę. Jakie to tytuły?
Pierwszą i najważniejszą lekturą, która wywróciła mój sposób myślenia do góry nogami, a jednocześnie zapoczątkowała pasję do rozwoju osobistego, było:
„Przebudzenie” Anthony de Mello
Mało która książka aż tak oddziera ze złudzeń na temat dobra, szczęścia czy miłości. Czytałem „Przebudzenie” kłócąc się z nim zażarcie, nie raz książka lądowała gdzieś w kącie pokoju. Z wieloma tezami nie byłem w stanie się pogodzić, jednak podskórnie czułem, że nie ja lecz autor ma rację. Frustrujące i rozwijające zarazem.
Ludzie nie lubią wychodzić ze swojej strefy komfortu. Będą w niej tkwić uparcie nawet wtedy, kiedy doznają więcej cierpienia niż radości. Nie pragną przebudzenia, nie chcą zmian, uznając, że to świat wokół powinien się dla nich zmienić. Szukamy szczęścia w świecie zewnętrznym, mówimy, „gdyby tylko on mnie kochał”, „gdyby tylko ona mnie doceniła”, „gdybym tylko miał pieniądze” byłbym szczęśliwy. Ale to czy jesteś szczęśliwa/szczęśliwy nie zależy od świata zewnętrznego, tylko od ciebie. To ty wybierasz, czy jesteś szczęśliwy niezależnie od okoliczności. Wystarczy rozejrzeć się wokół – znajdziesz ludzi szczęśliwych, żyjących w niezwykle trudnych warunkach, schorowanych, biednych oraz nieszczęśliwych otoczonych luksusem, sławą, cieszących się fantastycznym zdrowiem.
Gdy dobry nastrój uzależniasz od czyjejś pochwały, a zły od nagany, to dajesz ludziom ogromną władzę nad sobą. Przestań przejmować się opiniami innych, a zyskasz kontrolę nad własną osobą, nad własnym szczęściem.
Niełatwo jest streścić „Przebudzenie”, bez spłycenia idei autora. Przeczytajcie sami, chociaż uprzedzam, że lektura nie będzie łatwa.
Kilka lat po „Przebudzeniu” trafiłem na kolejną książkę, która zmieniła moje myślenie o świecie i pomogła przejść przez diagnozę cukrzycy, był to:
„Alchemik” Paulo Cohelio
Wiem, wiem, wielu uznaje „Alchemika” za niewiele wartą bajeczkę. Cóż, mam inne zdanie. Rzeczywiście „Alchemik” został skonstruowany według wzorca dobrze znanego z bajek, ale właśnie bajki, dzięki swojej prostocie, mają ogromne znaczenie terapeutyczne. Przekaz książki Paulo Cohelio brzmi: realizuj marzenia, nie uciekaj przed przeszkodami lecz staraj się z nimi mierzyć, bądź wytrwały i konsekwentny. Proste? Oczywiście, ale właśnie o prostocie zapominamy najczęściej.
Najmocniej w pamięci utkwiła mi scena, gdy okradziony i pozostawiony samotnie w obcym mieście pasterz Santiago prowadzi ze sobą dialog wewnętrzny i dochodzi do wniosku, że „świat można oglądać oczyma nieszczęsnej ofiary kradzieży bądź śmiałka wyruszającego na poszukiwania skarbu”. On wybrał drugie rozwiązanie, większość pozostaje przy pierwszym.
Zawsze przypominam sobie tę scenę, gdy znajdę się w sytuacji trudnej, wydawałoby się bez wyjścia. Początkowo problemy czy też porażki powodują, że poddaję się rozpaczy lub odczuwam rozżalenie na niesprawiedliwość tego świata. Lecz potem, gdy zaczynam myśleć racjonalnie, uświadamiam sobie, że mam wybór – mogę zostać nieszczęsną ofiarą losu lub skorzystać z trudnej lekcji, jakiej udzieliło mi życie.
Irvin D.Yalom „Kat miłości” oraz „Mama i sens życia”
Talent terapeutyczny i literacki rzadko kiedy idą w parze. Ten, kto pracuje, jako terapeuta, nie ma czasu na pisanie. Jednak Irvin Yalom w obu dziedzinach poradził sobie znakomicie. Jego książki podobają się nawet osobom, które sceptycznie odnoszą się do psychoterapii, coachingu czy rozwoju osobistego. „Kat miłości” oraz „Mama i sens życia”, to, co prawda dwie osobne pozycje, ale wszystkie zawarte w nich opowieści psychoterapeutyczne, mogłyby się znaleźć w jednym tomie, dlatego potraktowałem je łącznie.
Motywem przewodnim, na którym skupia się autor jest przekonanie, że jeżeli nie weźmiesz odpowiedzialności za własne życie, to nie masz szans na dokonanie w nim zmian. Terapia zaczyna skutkować dopiero wtedy, gdy pacjenci przestają obwiniać za swoje problemy innych ludzi, los czy też Boga.
Przyjęcie odpowiedzialności jest kluczowe, ale to dopiero początek drogi do zmian. Nikt nie ruszy z miejsca, jeżeli nie podejmie działania. Trzeba nie tylko chcieć, ale także podejmować decyzje. A podejmowanie decyzji jest trudne, ponieważ każda decyzja na „tak”, niesie konieczność powiedzenia czemuś „nie”. Odpowiedzialność w połączeniu z działaniem skutkują rzeczywistymi zmianami w życiu.
Yalom często porusza niełatwe tematy, od których zazwyczaj uciekamy, zamiatamy je pod dywan. Bohaterowie opowiadań muszą stawić czoła starości, egzystencjalnej samotności czy śmiertelności.
Wszystkim zainteresowanym polecam pozostałe książki Irvina Yaloma, są dobre lub bardzo dobre, jeszcze nie natknąłem się na nic słabego.
Podsumowanie – czego nauczyły mnie książki rozwojowe
Dzięki książkom, o których piszę, przekonałem się, że warto wdrożyć kilka zasad, które sprawiają, że życie nabiera sensu:
- – Twoje szczęście, to kwestia twojej decyzji, a nie okoliczności
- – Bierz odpowiedzialność za własne życie, bo tylko wtedy masz na nie realny wpływ
- – Nie oddawaj władzy nad swoim życiem innym ludziom, usilnie starając się zasłużyć na ich uznanie
- – Nie uciekaj od działania i podejmowania decyzji
- – Nie rezygnuj z marzeń i pasji
- – Problemy i porażki traktuj jako naukę, nie pozwól aby uczyniły z ciebie ofiarę losu
- – Pamiętaj, że podstawą rozwoju jest ciekawość
Mam nadzieję, że udało mi się zainspirować cię do przeczytania tych trzech, a właściwie czterech książek. Może i ty zechcesz polecić mi swoje najważniejsze lektury? Książki rozwojowe, które zmieniły twoje życie i wciąż są dla ciebie aktualne?
No cóż, należę do tych prostych by nie rzec prostackich osobowości którym generalnie zawsze jest dobrze (może być głodno i chłodno) o ile są wolne. Taka wilcza natura. Natomiast książki nie tyle wpływały na moją osobowość co odpowiadały na jakieś nurtujące mnie pytania, zresztą nie zawsze odpowiadały, czasami po prostu podczas lektury jakaś odpowiedź zaświtała mi pod czerepem – pewnie to bliższe mistycyzmowi niż logice matematycznej ale trudno. Natomiast z matematyką związana mistyka religijna to na pewno kwestia nieskończoności. Bo liczb parzystych jest pół mniej niż liczb naturalnych… A jednak jest ich jednych i drugich nieskończenie wiele, czyli albo musimy… Czytaj więcej »
Dla mnie wolność też jest niesłychanie ważna. Bez niej się po prostu duszę…
Każdy dla siebie potrzebuje trochę innych książek. I też każdemu do czego innego służą. Ja chyba jestem daleki od mistycyzmu, ale tak naprawdę nie wiem, bo nigdy problemu nie zgłębiałem…
Już kiedyś chyba pisałam u Ciebie na ten temat, dla mnie książka, która najbardziej wpłynęła na mój rozwój, oprócz oczywiście Pisma Świętego, to „Listy Lorda Faulgrina”, a także każda książka, którą sama piszę, bo przy każdej muszę sie rozwijać i przekraczać własne granice 🙂
Chyba coś podobnego pisałaś 🙂 Nie znam „listów Lorda Faulgrina”…
O Przebudzeniu rozmawialiśmy już wiele razy, w końcu przyjdzie i dla mnie czas na tę książkę.
Do Coelho trudno mi się przekonać, może dlatego, że literacko jest słaby.
Yalom: uwielbiam:-) fajnie, że tez go czytasz. Podpisuję się pod każdym zdaniem o nim.
Ja ostatnio rozczytuję się w stoikach, Rozważania Marka Aureliusza mnie zaczarowały. A kilka lat temu dużo dała mi lektura buddyzmu. Polecam, otwiera nowe horyzonty.
Pięknego weekendu.
Właśnie przymierzam się do filozofii. Gdy studiowałem, nie znosiłem tego przedmiotu. Im jestem starszy, tym bardziej zadziwiają mnie odkrycia starożytnych, jak dużo wiedzieli o ludziach…